środa, 23 stycznia 2013

Czesć

Tak, a więc kolejnego rozdziału nie dodam bo mam temperaturę i nie mam siły...
A wy jeśli możecie to napiszcie mi czy jest sens pisać dalej tego bloga... czy może już nie?
DOBRANOC ;*

Rodział 4

Rozdział 4
W jednej sekundzie usłyszałam głos... 
- Ja to zrobię - powiedział Mark... Jeśli ma kogoś znienawidzić za to czym będzie, to niech znienawidzi mnie. To przeze mnie wampiry zostały ujawnione... -dodał
Tego dnia, nikt ani trochę się nie uśmiechał...
Kiedy Josh tłumaczył Markowi co nieco o tym jak  TO ma zrobić, ja w tym czasie miałam mętlik w głowie... Myślałam tylko o tym, jak to będzie strasznie boleć, kiedy Mark wgryzie się w moją szyję.... jak to będzie, kiedy już się obudzę...albo się już nie obudzę wampirem. Dość- pomyślałam.. otrząśnij się! 
- Mark... musisz wypić odpowiednią dawkę jej krwi, wessać jad i oddać jej trochę swojej krwi. - mówił p. Jones
- Co? Ja potem... będę musiała pić krew... Marka ?  - zamarłam bez ruchu
- Niestety, ale to konieczne. - dodał wuja
- Dobrze, już nie przedłużajmy. Mark... zaczynaj - powiedziała ciocia Emily
Mark usiadł koło mnie, a reszta stanęła pod ścianą. Chwycił mnie za rękę, kazał mi mu zaufać i odprężyć się. Dotknął palcem mojej szyi, następnie wziął mój palec i przyłożył go w miejsce pulsu.
- Czujesz to? - powiedział. Tego już nigdy nie poczujesz...
- Mark przestań ! - Josh wybuchnął krzykiem.
Zamknęłam oczy i poczułam ciepły oddech Marka na szyi, a po chwili jak dwa ostre kły wbijają mi się w szyję. Nie wiem jak, ale słyszałam jego myśli... byłam coraz bardziej słaba, jakby wyciągano ze mnie duszę... Następnie, czułam jak szczypie mnie całe ciało, ale było mi dobrze... Myślałam o czymś, a myśli Marka gwałtownie się wtrącały... Nie bolało tak jak to sobie wyobrażałam. To wszystko było takie niesamowite... 
W pewnym momencie usłyszałam krzyk i nie czułam już tego co czułam wcześniej...
- Mark ! Za dużo ! - krzyknęła Emma
- Niepotrzebnie pozwoliliśmy Markowi na przemienienie Jane... Jest on młodym wampirem i do przewidzenia było że jak już zacznie wypijać jej krew, trudno mu będzie się oprzeć i przestać. Teraz Jane będzie musiała wypić podobną dawkę krwi Marka. - mówił p. Jones
- Podobną dawkę , czyli ile? - zapytałam
- Litr, dwa? Nie wiadomo ile on z Ciebie wyssał. Na razie wypijesz litr, a później się zobaczy.
- Wypiję i stanę się wampirem tak ? - spytałam z nadzieją na odpowiedź 'tak'
- Niestety, TO wszystko będzie trzeba powtórzyć jeszcze ok. 3 razy. - odpowiedziała ciocia
- Na szczęście następnym razem będzie to mógł zrobić ktoś bardziej opanowany- mówił Josh 
Odetchnęłam z ulgą.
- Niestety nie... skoro już przemianę zaczął Mark, to musi on też ją skończyć. - zaczął wuja. Inaczej krew Jane, Marka i dajmy że Josha zaczną ze sobą walczyć i po pewnym czasie zabiją Jane... Następna wymiana krwi jutro, a tym czasem Emma i Mark poszli zabrać mu trochę krwi... Ciocia Emily za chwilę Ci ją przyniesie, a teraz odpoczywaj...
 Leżałam, czekałam na napój i myślałam... Nadal czułam coś do Josh'a i marzyłam żeby to on mnie zmienił... Kiedy człowiek przechodzi przemianę, czuje że jest w tej drugiej osobie... czuje się wtedy taką bliskość, czułość... chce się żeby ta chwila trwała wiecznie... nie czuje się bólu i strachu... wręcz przeciwnie... jest się bezpiecznym... tzn takie ma się przynajmniej wrażenie. 
- Mamy 'shake' ! - powiedziała Emma z uśmiechem na piekielnie czerwonych i pięknych ustach.
- Ale mi shake - odpowiedziałam bez żadnych emocji..
- Pij... - dodała .
Chwyciłam w dłonie duży kubek i powąchałam jego zawartość... Wzięłam łyka i poczułam jak mi się wszystko cofa. Zwymiotowałam na dywan krwią... i to w dodatku nie moją...Wzięłam kolejnego i jedynym moim marzeniem teraz było nie zwymiotować... Z trudem, ale wypiłam wszystko.
Ciężko mi było uwierzyć w to że będę musiała pić ją jeszcze kilka razy, a później będzie ona moim pokarmem. Zdecydowanie bardziej wolałam kiedy mi tą krew zabierano...
- Dobrze- powiedziała ciocia przecierająca jeszcze dywan. Spróbuj teraz zasnąć
Już chciałam jej odpowiedzieć coś w stylu " bo mi się uda", ale nie miałam siły i ku mojemu zaskoczeniu po kilku minutach zasnęłam. 
Rano obudziłam się, ponieważ czułam jak ktoś delikatnie masuje moją rękę.
- Josh ?  - zapytałam zaspana
- Przepraszam że zmarnowałem Ci życie. - powiedział patrząc na mnie
- Przestań... to nie wasza wina że jesteście wampirami.
Josh szybko spuścił wzrok, puścił moją rękę, pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju...
Przez resztę dnia myślałam czemu Josh, na skutek zapewnienia że nie jestem zła się tak wystraszył... 
- Emma.. - powiedziałam
- Tak ? 
- Muszę z Tobą porozmawiać...
- O co chodzi ? - zapytała zdenerwowana
- Czy wy wampirami jesteście już od urodzenia ? 
- No wiesz.... - zaczęła kombinować
- Powiedz prawdę. 
- No dobra... A więc niezupełnie ...

CDN ;) 

Nie wiem czy może dalszych rozdziałów nie będzie przez jakiś czas żebyscie nie uznali że jestem jakaś psychiczna, ale nudzę się w domu ;) Następny rozdział już niedługo ...

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 3

 Rozdział 3

W jednej sekundzie Mark wysunął ostre jak brzytwa kły i zasyczał , po czym chciał się na mnie rzucić.
Josh odepchnął go ode mnie i rzucił nim o ścianę, a następnie podobnie jak Emma i Lucy wysunął kły.
Wszyscy zaczęli syczeć na Marka a on cały czas patrzył na moją rękę.
Kolejny raz próbował mnie zaatakować. Prawie mu się udało... już czułam jego oddech w pobliżu dłoni...
Josh skoczył na niego,  przygniótł do ziemi i zaczął krzyczeć :
- Oszalałeś?!
Mark pomału spowolniał oddech...
Wstali z podłogi i patrzyli na mnie czekając na reakcje..
Co mam teraz powiedzieć? - myślałam...
Przez większość życia przyjaźniłam się z krwiopijcami ?
A co jakby mnie ugryzł?
- Jesteście wampirami... potworami.. - mówiłam
Widać było że chcieli się tłumaczyć, ale nie potrafili.
- Co ja mam teraz powiedzieć ? - ciągnęłam
Nadal nie potrafiłam uwierzyć w to, co wydarzyło się dosłownie kilka sekund temu ...
-Posłuchaj nas, proszę - zaczął Josh
- Bardzo chętnie - powiedziałam ze szczyptą pretensji
- Nie mogliśmy ci o niczym powiedzieć..złamalibyśmy zasady... taka jest reguła. - dopowiedziała Em
- A jakbyście je złamali to co ?!
- Kara... kara śmierci - powiedział Josh
- Mark jest od niedawna wampirem... -zaczął Colin. Nie umie się kontrolować, a zwłaszcza przy tobie. Twoja krew pachnie tak słodko... aż chce się ją ....
- Przestań ! - natychmiast przerwała mu Em.
- A teraz... no jak już wiem ? - zapytałam zaniepokojona.
- Są dwie opcje... - powiedział Mark
- Nie! Jest jedna opcja - uniósł się Josh. Musimy jak najszybciej wyjechać...
- A ta druga ? - pytałam z ciekawości
- Nie ma drugiej ! - krzyknął Josh. Musimy już iść.
- No... dobra.. pa.- powiedziałam
- Cześć. - i poszli...
Posprzątałam po imprezie, umyłam się i poszłam spać, jednak nie mogłam usnąć.
Cały czas chodziła mi po głowie ta 'druga opcja' . Wiedziałam że ona istnieje... i ja muszę wiedzieć jaka to opcja...
Następnego dnia umówiłam się z Joshem na spotkanie.
- Słuchaj Jane... - zaczął rozmowę
- Nie.. to ty posłuchaj . - przerwałam mu
Wiem że jest ta druga opcja i ja chcę wiedzieć jaka to opcja...
- Ale nie ma żadnej drugiej opcji...
- Nie kłam ! - wybuchłam.
Dobrze wiem że jest, a ty mi jej nie chcesz podać... od zawsze się o mnie troszczysz, ale może ta druga opcja będzie lepsza niż wasze odejście! Może nie będziemy musieli się rozstawać...
- Jane...
- Proszę... powiedz mi ...
- Tą drugą opcją jest zamienienie Ciebie, w wampira..
Zamarłam bez ruchu ... całe życie mi przeleciało przed oczami.. zaczęłam myśleć co by było gdybym jednak była tym wampirem...musiałabym się rozstać z mamą ...
- Dajmy że jestem tym ... wampirem. I co teraz ? - zapytałam
- Zamieszkalibyśmy u moich wujków... wszyscy.
- A co z moją mamą ?
- Mogłabyś się z nią widywać... ale jako wampir będziesz musiała nosić soczewki... będziesz musiała się kontrolować.. i...
- I... ?
- Zabijać raz na jakiś czas ... Jane?
- Tak?
- No bo ... wampiry mają swój osobny świat... mają też takiego jakby "króla" , który ustala zasady... on wie wszystko... pewnie już wie, że ty wiesz o wampirach... mamy parę dni...
Albo zmienimy Ciebie w wampira, albo tego nie zrobimy i ktoś będzie musiał umrzeć... , albo Ty, albo w tym przypadku Mark.

W tym momencie poczułam się jakby ucięli mi język...
Kiedy wróciłam do domu, zaczęłam rozmawiać z mamą..
- Mamo ?
- Tak Jane?
- No bo widzisz... wujkowie Josh'a , zaproponowali nam wyjazd do internatu ponieważ wujek Josh'a jest tam dyrektorem
- Nam? - zapytała mama
- Mi, Josh'owi , Mark'owi, Emmie, Lucy i Colin'owi
- Ah.. no nie wiem, a jak tam rodzice Emmy?
- Wszyscy się zgodzili...
- Daj mi do nich numer...
Mama rozmawiała z ciocią (panią Emily) Josh'a ponad 15 minut. P. Emily była już w temacie i znała nasze zamiary, więc kłamała jak najbardziej mogła.
- Jane!
- Tak, mamo?
- Możesz jechać
Wtedy poczułam smutek i szczęście jednocześnie.
Cieszyłam się ze ani ja, ani Mark nie musimy ginąć, a za razem smuciłam rozstaniem z mamą.
Przyszedł dzień wyjazdu do "internatu"...Pożegnałam się z mamą i pojechaliśmy.
Kiedy przyjechaliśmy czułam się jak przed jakąś poważną operacją, która miała zmienić moje życie...
- Witaj Jane! Witajcie kochani ! - powiedziała p. Emily
- Dzień Dobry - odpowiedzieliśmy.
- Chodźcie na górę. Przyszykowałam już wszystko. - dodała ciotka
Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Ściany były fioletowo-białe, a dywan był szary.
W samym centrum było pięknie zaścielone łóżko, a nad nim, na ścianie wisiało lustro ze złotą obwódką... w tle leciała spokojna, relaksująca muzyka, która jednak na mnie nie działała ani trochę.
-Dobrze a więc połóż się i pozwolisz że.... - zaczęła mówić p. Emily rozcinając trochę moją bluzkę.
A teraz się odpręż i pomyśl o czymś miłym. - dodała
I do pokoju wszedł wuja- p. Jones
- No to kto ją zmienia ?

Rozdział 2

Rozdział 2
Nie wiem co to było...Takie silne uczucie, które kazało mi powiedzieć wprost - KOCHAM CIĘ.
Ale nie mogłam... 
Kolejnego dnia o 8 Josh zerwał się z łóżka jakby zaspał...ale przecież były wakacje.
Powiedział że nie chce śniadania, ubrał się szybko i wybiegł z domu w stronę lasu...
Przebiegł ten kawałek w mgnieniu oka...to było takie... takie nienaturalne...
Pościeliłam łóżko, posprzątałam na biurku i zjadłam wczorajszy obiad.
 Właśnie miała zamiar włączyć komputer, kiedy wróciła mama.
- Hej mamo - powiedziałam
- Hej kochanie, a ty co w domu ? 
- No chciałam iść na dwór... mogę zadzwonić do Emmy z twojego telefonu?
- Jasne - odpowiedziała mama i wyciągnęła telefon z kieszeni.
 ....
- I co ? - zapytała mama kiedy oddałam jej telefon.
- Nie odbiera. Ani ona, ani Lucy, ani chłopacy... ciekawe co się z nimi dzieje ...
- Ah.. no trudno. Zadzwonisz potem, a teraz idź proszę wyrzuć śmieci. 

 Wzięłam od mamy dwa duże worki, ubrałam buty i poszłam do śmietnika, kiedy to przy lesie zobaczyłam Emmę i Lucy. Szybko wrzuciłam siatki do kubła i pobiegłam w ich stronę.
Stały tyłem więc postanowiłam je wystraszyć.
- Buuu ! - krzyknęłam głośno.
Kiedy się odwróciły trochę się przeraziłam.
Ich usta były całe czerwone, ręce z resztą też.
Nastała niezręczna cisza. Emma i Lucy spoglądały na siebie z przerażeniem.
Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Ktoś w końcu musiał przerwać tę niezręczną ciszę.
- Ym.. no no ten no , sory że nie odbierałyśmy. - powiedziała Emma
- Czemu wyglądacie ... no tak jak wyglądacie ? - zapytałam , żądając wyjaśnień
- Byłyśmy u Lucy... i no tzn miałyśmy zakład i ... nie no bo malowałyśmy usta i ...yh.. - kontynuowała 
- Dziewczyny ! Prosze ! Powiedzcie mi prawdę. Macie całe czerwone  ręce i usta... żeby też... podarte ciuchy... o co chodzi ? - zapytałam pełna nerwów
 - No bo widzisz ... my .... - zaczęła Lucy 
- Nie możemy Ci powiedzieć! - przerwała gwałtownie Emm.
- Przecież jesteśmy przyjaciółkami! - krzyknęłam
I w tym momencie zza drzew wyłonili się Colin Mark i Josh. Wyglądali podobnie jak dziewczyny.
-   Nie no to już jakieś przegięcie ! Myślałam że się przyjaźnimy ! - dodałam i zaczęłam biec w stronę domu.
Odwróciłam się jeszcze żeby spojrzeć na nich zapłakanymi oczami, ale ich już tam nie było.
Pieprzone tchórze - pomyślałam, odwróciłam się , a oni stali przede mną.
- Kurwa ! -krzyknęłam, chociaż rzadko zdarza mi się klnąć.
-Jak to możliwe ? teleportowaliście się czy co ?! Mam tego dość! Nienawidzę was ! To nie możliwe żebyście tak szybko .. no ten no ! ... No nawet się nie tłumaczycie ! 
- Posłuchaj ... - zaczął Josh
- Nie chcę słuchać ! - przerwałam mu i pobiegłam do domu.
Nie chciałam mówić mamie o tym co się wydarzyło... 
Przez niecały tydzień siedziałam cały czas w domu i pisałam pamiętnik.
Tłumiłam w sobie uczucia i nie potrafiłam nic z tym zrobić.
Któregoś dnia, postanowiłam pójść do domu Emmy wyjaśnić te całe nieporozumienie.
Nigdy wcześniej u niej nie byłam. Nie byłam w domu u żadnego z moich przyjaciół.
Zapukałam do drzwi i usłyszałam tylko lekki krzyk : Czekajcie to pewnie Colin! 
Kiedy Emma otworzyła drzwi obie kolejny już raz byłyśmy zdziwione.
W domu było ciemno, a Emma miała czerwone oczy.
Patrzyłam na nią, a świat wirował. W pewnym momencie zemdlałam.
Nie wiem co było dalej, ale kiedy się obudziłam byłam w szpitalu, a obok siedziała mama .
- Kochanie... -zaczeła mama
- Coś mi jest ? 
- Nie.. nic takiego... musisz tylko zacząć więcej jeść. Za chwilę będziemy wracać do domu tylko lekarz przyniesie kopie wyników badań. - dokończyła 
Po niecałej godzinie byłyśmy w domu.
- Czyli nic mi nie jest ? -kontynuowałam 
- Nie skarbie... nic. Ale musisz coś zjeść... uszykuję Ci coś, a ty idź się połóż.
Nie byłam głodna, ale zmuszałam się do jedzenia.
*Ding dong*
- Dzień dobry
- A dzień dobry... Jane ! Znajomi przyszli Cię odwiedzić! - krzyknęła mama
- Co Wy tu robicie ? - zapytałam zdenerwowana
- Możemy wejść ? - zapytał Josh
- Ta... odpowiedziałam niechętnie.
- Posłuchaj Jane... przepraszamy za wszystko. - zaczął Colin
- Wyjaśnimy Ci wszystko, ale nie teraz, zrozum. - dokończył Mark
- Ja też przepraszam... ale to wszystko jest takie dziwne... - zaczełam.
 Może urządzimy jutro u mnie jakąś małą imprezę ? Moja mama jedzie do babci. - dodałam
- Jasne ! - zgodzili się.
Zaprosiłam wszystkich na 18, a wraz z Emmą udałyśmy się o 16 do sklepu.
Załatwiłyśmy też trochę piwa, ale nie dużo.
Kiedy wszyscy przyszli włączyliśmy muzykę i zaczęliśmy pić piwo.
Niestety niezdarnie otwierałam puszkę i przecięłam się na nadgarstku, a krew zaczęła mi lecieć ciurkiem.
Wszyscy spojrzeli na nią jak na największą zdobycz...

CDN ;)




Rozdział 1

 ROZDZIAŁ 1

Hej ;)

A więc hej , mam na imię Zuza i mam 12 lat ;)
Chciałabym poświęcić tego bloga mojej wyobraźni i  pisać tu różne opowiadania ;)
Jak na razie, chciałabym napisać historię o pewnej dziewczynie , ktorej życie zmieniło się kiedy odkryła jeden.. ogromny sekret paru osób ... ;)
Skoro już zaczęłam pisać o tej 'książce' to może opowiem trochę o bohaterce ;)
A więc :
Jane - Główna bohaterka ;) 16-letnia, ciekawska, zielono-oka blondynka z niebieskim ombre na końcówkach włosów. Praktycznie nie wyróżniająca się dziewczyna, ale mimo to miała w sobie coś co przyciągało wielu chłopaków. Niestety bardzo niedostępna. Oczywiście miała swoją grupkę przyjaciół , z którymi nie rozstawała się na krok, ale jednak czuła że jakoś tak trochę od nich wszystkich odstaje.Jej rodzice rozstali się po tym jak jej ojciec zdradził jej matkę. Jane nie przypuszczała, że przez jej ciekawość może zmienić się całe jej życie...
 
Mam nadzieję że Wam się spodoba i nie 'zhejtujecie' mnie na starcie ;)
Pierwszy rozdział już na moment ;)